środa, 6 stycznia 2010

Profesor Pigmej

Profesor Pigmej - 5.1.2010 Wolne Media.pl
Autor: Maciej Mikołajczyk
Źródło: “Nie” nr 47/2009

Profesor Pigmej - MIKOŁAJCZYK  16.11.2009   NIE   str. 5 Górka rozrządowa

Polska nauka jest na poziomie chilijskiej. Za to znacznie gorzej wypada niż chińska. Co jasno wynika z najnowszego Światowego rankingu wyższych uczelni.
(...)
Mimo ustawicznego reformowania naszego szkolnictwa wyższego, niezmiennie klasyfikowane są w nim tylko dwa polskie uniwersytety: Jagielloński i Warszawski (raz w ogonie załapał się Wrocławski, głównie dzięki niemieckim noblistom, o czym później). I choć wśród Polaków uchodza za renomowane i powszechnie znane za granicą, regularnie zajmują miejsca w przedostatniej czwartej setce. (Pozostałe nasze wyższe uczelnie tak dalece odbiegają od światowych standardów, że w ogóle nie są klasyfikowane). (...) miejsca, jakie zajmują, są zawyżone, dostają bowiem bonusy za absolwentów, którzy dostali Nobla. Np. w tym roku UW od organizatorów rankingu otrzymał z tego tytułu notę 18,9 - dzięki Leonidowi Hurwiczowi, który w 2007 r. został nagrodzony Noblem z ekonomii, a tak się szczęśliwie złożyło, że 70 lat wcześniej ukończył warszawską uczelnię. Wkrótce, chcąc uniknąć Holocaustu, wyjechał do Londynu, a stamtad do Szwajcarii i USA. Podobnie było z Józefem Rotblatem, laureatem Nagrody Nobla z 1995 r., który przed wojna na UW zrobił doktorat i potem prysnał do Liverpoolu. Nawet po kilogramie marychy trudno uznać, że przyznane im nagrody są świadectwem stanu i jakości dydaktyki dzisiejszego uniwersytetu.
(...)
W rankingu uwzględniana jest również liczba publikacji w „Naturę" i „Science" - najbardziej prestiżowych periodykach naukowych. UW - 6,6; UJ - 4,8. Stan klęski trwa od lat i trendu wznoszacego nie widać. Punktuje się również za artykuły naukowe w wykazach „Science Citation Indem Expanded" i „Social Science Citation Index". Tu Jagielloński i Warszawski uzyskały zbliżone efekty (odpowiednio: 31,6 i 33,1). Co to wszystko znaczy? Ano tyle, że nasi nabzdyczeni naukowcy w świecie nie odgrywają żadnej roli, a wpływ ich publikacji na ogólny poziom wiedzy jest bliski zeru. Ciekawe, co nasi uczeni porabiaja - a ich armia liczy około 100 tysięcy - skoro nie zajmują się płodzeniem liczących się publikacji naukowych. Otóż niekoniecznie próżnują. Panuje za to wśród nich - jak to trafnie ktoś określił - etos stosu publikacji w gównianych periodykach.
(...)