Idzie Nowy Rok. Akademicki. Rzesze wylęknionych bluźnierców
drżą na myśl o konfrontacji z własną niemocą w zwielokrotnionym obliczu
studentów. Tyle miesięcy spokojnego lata i gdzie to wszystko się
podziało? Zleciało na niczym, jak zwykle. Tylko do grobu znowu ciut
bliżej. Co uczyniliśmy złego, że znów musimy womitować zwątlonymi
gardłami breję nikomu niepotrzebnych słów, spływających jak flegma z
naszych odrętwiałych i zarobaczonych mózgów? Za jakie grzechy do naszych
pensji dopisano te godziny udręki, gdy patrząc w młode znudzone oczy,
widzimy swe zmarnowane żywoty i wydrenowane umysły?